poniedziałek, 16 maja 2016

Undecided cz.5

Wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Dzięki Laurze i rozmowie z nią ulżyło mi. Nie będę się starać o Kacpra. Dlaczego mam to robić? Dzwoniłam raz. Nie udało się trudno. Może ta dziewczyna z którą rozmawiałam przez telefon była jego partnerką, może nie. Nie mnie oceniać. W każdym razie ja mówię STOP. Czas pomyśleć o sobie.
O incydencie, który miał miejsce wczoraj z Łukaszem wolę nie mówić. Byliśmy oboje pijani, wkurzeni. Wystarczy, żeby dać się ponieść. Było miło, ale się skończyło szybko i bezpiecznie.
Czas się wybrać dziś na zakupy. Potrzebuje jakiś wygodnych butów do biegania, bo zaczynam dbać o siebie i robić formę. Niby jestem szczupła, ale jędrne i smukłe ciało nikomu nie zaszkodziło.
Zeszłam na dół do swojego taty. Zjadłam z nim śniadanie i powiedziałam:
-Zacznę biegać!
-O proszę. Zmiany! - odpowiedział zdziwiony ojciec.
-Zgadza się. Po za tym ponoć bieganie odpręża, wytwarza endorfiny.
-Wszystko jest prawdą. - dodał tato z uśmiechem na twarzy.
-Tylko wiesz co? - zapytałam z minka smutnego szczeniaczka.
-Nie masz butów? - zapytał retorycznie ojciec. On potrafi czytać mi w myślach.
-Tak!
-Momencik...- powiedział, wstał i wziął portfel. Wyciągnął 200 zł i dodał - tylko kup jakieś ładne.
Uśmiechnęłam się, ucałowałam go w policzek i z powrotem usiadłam na krześle, żeby dokończyć jeść. Po śniadaniu, ubrałam się i razem z tatą pojechałam do miasta. Mnie zawiózł do sklepu, a sam pojechał do biura trochę popracować. Jest prawą ręką szefa, więc ma trochę więcej przywilejów. Po za tym przyjaźni się z szefem, są nierozłącznymi kumplami, więc idealnie się ustawił w życiu.
Weszłam do sklepu z odzieżą i obuwiem sportowym. Zaczęłam rozglądać się za butami w skupieniu, aż nagle usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się energicznie i zapytałam:
-Słucham?
-Czy w czymś pomóc? - powtórzył pracownik sklepu. Młody, przystojny, ale nie w moim typie.
-Szukam dobrych butów do biegania. Takich do 200 zł .
-Zaraz coś znajdziemy...
Po tych słowach zaczęło się przymierzanie, sprawdzanie i dokonywanie wyborów. Ostatecznie wybrałam Adidas Performance. Były najwygodniejsze i nieźle stały z ceną. Do butów dobrałam sobie spodenki i ze sklepu wyszłam zadowolona.
Będąc już w domu, szybko wskoczyłam w strój do biegania i ruszyłam na pierwszy "maraton". Wybiegając z parku, natknęłam się na Kacpra. Uśmiechnął się do mnie i zapytał:
-Gdzie biegniesz?
-Daleko...
-Ja właśnie do Ciebie idę.
-A mnie nie ma.
-Jesteś. Pogadamy?
-Spoko. Chwilę, bo chce dokończyć.
-Rozumiem.
-Dzwoniłam do Ciebie wczoraj. Odebrała jakaś dziewczyna. Nie chciałam przeszkadzać. Bądź co bądź przemyślałam sobie wszystko i chce świętego spokoju. Więc nie czekaj na mnie, w sumie to i tak nie czekasz.
-Co?! Jaka dziewczyna?!
-Nie wiem. Nie pytałam.
-Albo to była moja kuzynka, albo Ci się na uszy rzuciło, bo z nikim nie jestem.
-Wypraszam sobie! Nie mam czasu na głupie gadanie.
-Wybacz. Noemi. Daj nam szansę. Kocham Cię! Boże! Ile razy mam to powtarzać. Ja bez Ciebie zwariuje.
-Daj spokój. Długo się nie odzywałeś i wytrzymałeś. A teraz wariujesz. Przesadzasz.
-Błagam Cię. Spróbujmy. Ostatnia szansa.
-Nie. Pa! - odpowiedziałam i pobiegłam. Lecz później się zastanawiałam czy nie potraktowałam go za ostro. Nie mogę się sensownie pozbierać. Jestem zła sama na siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz